Zimny powiew wiatru, przebiegł mi po plecach. Skuliłem się w kulkę na środku łóżka i mocniej się nakryłem i wyczułem, że obok mnie jest wolne miejsce. Przecież kładłem się spać z Billem.
Otworzyłem szeroko zaspane oczy i ziewnąłem siadając na brzegu łóżka. Rozejrzałem się po pokoju szukając czarnej łepetynki. Zatrzymałem wzrok dopiero w miejscu gdzie jeszcze wczoraj stały nasze walizki. Wczoraj stały dzisiaj nie. Oh, Billy mi uciekł?! Ale po co z moją walizką i dlaczego? Stanąłem na środku pokoju z założonymi rękoma i zapaliłem papierosa, zastanawiałem się, gdzie mógł pójść nie znając okolicy, albo inaczej, gdzie się zgubił? Muszę go poszukać bo jeszcze sobie coś zrobi. Westchnąłem i podszedłem do szafy chcąc się ubrać. Zastygnąłem z jedną ręką na drzwiach otwartej szafy a druga ręka z papierosem między palcami zawisła w powietrzu. Tutaj są ubrania Billa! No co do cholery! Gdzie są walizki i ten głupek?! Uderzyłem czołem o drzwiczki i zabierając ubrania do łazienki poszedłem pod prysznic.
Ustawiłem odpowiednią temperaturę wody i rozebrałem się. Zamknąłem za sobą szklane drzwi i pozwoliłem aby woda spływała po moim nagi ciele. Wszystkie mięśnie się rozluźniły a ja poczułem się zrelaksowany. Dlaczego od razu nie pobiegłem szukać Billa? Ah, no bo ogarnęło mnie dziwne uczucie, że on wróci. Bliźniacza więź to to raczej nie była ale znam go. Kiedyś też tak uciekł i wrócił. Oparłem się czołem o kafelki przede mną i z szybkością żółwia zacząłem się myć gąbką. Usłyszałem trzask drzwi i zakręciłem wodę. Szybko owinąłem się ręcznikiem a drugim zawinąłem włosy. Wyprułem z łazienki wpadając wprost na Billa.
-Gdzieś ty był?! – wydarłem się na niego. Leżałem na nim dociskając go do podłogi. Podparłem się na rękach patrząc na niego wyczekująco. Był wystraszony zapewne moim zachowaniem, ale martwiłem się!
-T-tom! Ja przepraszam! Byłem pozwiedzać, a ty tak słodko spałeś, że nie chciałem cie budzić! – wyjąkał przestraszonym głosem. Nachyliłem się nad nim bardziej, sam nie wiem po co. Spojrzałem mu głęboko w oczy i pocałowałem go!
W czoło oczywiście.
-Nie strasz mnie więcej i zabieraj telefon. – wyszeptałem i wstałem z niego podając mu dłoń na której się wsparł i po chwili stał obok mnie.
Uśmiechnąłem się do niego co odwzajemnił delikatnie i ściągnął, kurtkę, której nie zauważyłem wcześniej. – Skoro już jesteś to przyda mi się.
-Tak? A do czego? – zapytał unosząc do góry brew. Usiadł na łóżku i rozmasowywał sobie nadgarstek.
-Boli cię? – zapytałem widząc, że ma zaczerwienione.
-Od bransoletek, trochę tylko.A no więc, po co ci ja?
-Bo ja… – zacząłem i przerwałem zawstydzony. O jezu jakie to głupie. Po co ja to zaczynałem?! Zawsze muszę coś palnąć!
-Bo..? – popędzał mnie Czarno włosy. No i co ja mam mu powiedzieć?
- No bo…bo napisałem piosenkę i w ogóle zapomnij o tym bo to głupie i nieważne!
No to klops. Głupi Tom! Nigdy się nie nauczysz, że trzeba trzymać język za zębami?! I co on sobie pomyśli? „Oh Tomi to takie słodkie co ci się stało, że napisałeś?” „Jesteś bardzo męski.” Tak na pewno! Już nigdy się nie odezwę, nigdy! Urwę sobie język! Odgryzę go! Tomusiowi się zachciało bawić w tekściarza! Ale doła miałem! Samo przyszło siedziałem i nagle…bum! Tekścior jak się patrzy!
-….Tom! Słuchasz ty mnie?!
Oh no! Jak on może mnie odrywać od myślenia? Głupi Bill…
- Nie. – zaprzeczyłem. I uśmiechnąłem się jak uroczy pięciolatek. On tylko przewrócił oczami i zaczął mówić
-Chodzi mi o to, że to fajnie! Dawaj ten tekst pacanie! Masz gitarę prawda? – dawno nie widziałem, tak szczęśliwego Billa. Cieszył się jak dzieciak z nowej zabawki. I to ja zrobiłem! Uśmiechnąłem Billa i nie ważne jak to głupio brzmi! To ja! Brawo!
Z szybkością świetlną poleciałem po gitarę i ten nieszczęsny tekst. Spale się w popiół jak on to przeczyta! Bądź co bądź, ale to on pisze teksty takie, że dupę urywa. Moim co najwyżej mogę sobie ją podetrzeć. Doskoczyłem do brata i usiadłem na łóżku, chwytając gitarę a jemu wcisnąłem kartki w rękę.
Obserwowałem jego twarz gdy w skupieniu studiował moją twórczość. Raz po raz marszczył czoło i ściągał brwi. Boje się, że mnie wyśmieje. Ale on zwilżył wargi językiem i pozbawił mnie logicznego myślenia. Przed oczami widziałem obraz jak tym językiem „opiekuje” się moim „przyjacielem” a potem podnosi się i całuje moje wargi. Gładzi moje podniebienie swoim kolczykiem w języku. W tym czasie jego dłonie wkradają się pod mój T-shirt i gładzą mój tors. Wtedy ja przejmuję akcję i rzucam go na plecy pozbawiając go ubrań. Całuję każdy odsłonięty fragment skóry zostawiając mokre ślady. Schodzę na podbrzusze, które również całuję kończąc na dużej sinej malince. Rozbieram się odrzucając wszystko za siebie. Z szafki nocnej wyciągam żel. Ponownie skradam pocałunek z jego pełnych warg i przenoszę usta na jego szyję, a on odchyla głowę i cicho mruczy drapiąc mnie po ramieniu. Smaruję żelem swoje palce i jego wejście. Wkładam w niego palce a on jęczy z rozkoszy. Drugą dłonią podpieram się obok jego głowy i mocno go całuję i równocześnie wchodzę w niego. Krzyczy głośno i jęczy gdy się w nim poruszam. Z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszam. Wbijam się ostatni raz i dochodzę w nim w tym samym czasie co on z moim imieniem na ustach i moja dłonią na jego członku.
Wooah! Otworzyłem szybko oczy i spojrzałem na Billa. Poprawiał coś w tekście. Z przerażeniem Spojrzałem na siebie.
-Ej, Bill idę do łazienki, zęby umyć. – Odmruknął coś machając na mnie ręka. Szybko uciekłem do łazienki. Zamykając się z moim problemem. Odkręciłem wodę by miał powód do myślenia, że myję te zęby. Ściągnąłem spodnie i cicho westchnąłem. Mam nadzieję, że woda mnie zagłuszy…
-Jeszcze raz.
-Tage geh´n vorbei, Ohne da zu sein, Alles war so gut, Alles ich und du Geh, Geh (…)
-Tom, jesteś geniuszem. – pogratulowałem sam sobie a Bill się zaśmiał. – Z czego się lejesz gnido?
-Z ciebie! Musiałem refren poprawić i gdyby nie ja to wiesz.
-Goń się! A skoro nigdzie nie wychodzimy to głodny jestem.
-Pizza? – zapytał a ja pokiwałem energicznie głową i zacząłem szukać numeru. – Bez papryki tylko!
A ten kościotrup znowu swoje! Wszystko by z tej pizzy pozdejmował i zjadł same ciasto. Swego czasu byłem świadom, że im bardziej płaska dupa tym głębiej wchodzi, no ale jak ja tak patrzę teraz na Billa to bym mu chyba żołądek ten no…potłukł? W każdym razie wiadomo o co chodzi.
A ja znowu o tym, ja go kocham i pragnę. Miałem skończyć z tym. Przyrzekłem sobie, że się jakoś z tym ogarnę, ale nie! Musiał oblizać wtedy te usta i w ogóle ta pizza teraz. Super, jedzenie kojarzy mi się z seksem, brawo.
-Bill! Gdzie jest mój portfel? – zawołałem w kierunku drzwi łazienki i usiadłem zrezygnowany na podłodze. Zaraz będzie facet z pizzą a tylko ja miałem kasę przy sobie. Zapłacę mu kamieniami.
-W mojej torebce!
Jak baba. Nie żebym miał coś do tego jak on wygląda! Uwielbiam go całego także wiecie. Ale po prostu, albo złamie paznokieć, albo mu tusz się skruszy czy coś.
Doczołgałem się do stołu i pochwyciłem tą czarną cekinową torebkę i wysyłałem jej zawartość. To co zobaczyłem sprawiło, że chyba ciśnienie mi się podniosło.
-Bill do cholery co to są za tabletki? !
Głową czarnego pojawiła się w wejściu do łazienki.
-Ups?
Otworzyłem szeroko zaspane oczy i ziewnąłem siadając na brzegu łóżka. Rozejrzałem się po pokoju szukając czarnej łepetynki. Zatrzymałem wzrok dopiero w miejscu gdzie jeszcze wczoraj stały nasze walizki. Wczoraj stały dzisiaj nie. Oh, Billy mi uciekł?! Ale po co z moją walizką i dlaczego? Stanąłem na środku pokoju z założonymi rękoma i zapaliłem papierosa, zastanawiałem się, gdzie mógł pójść nie znając okolicy, albo inaczej, gdzie się zgubił? Muszę go poszukać bo jeszcze sobie coś zrobi. Westchnąłem i podszedłem do szafy chcąc się ubrać. Zastygnąłem z jedną ręką na drzwiach otwartej szafy a druga ręka z papierosem między palcami zawisła w powietrzu. Tutaj są ubrania Billa! No co do cholery! Gdzie są walizki i ten głupek?! Uderzyłem czołem o drzwiczki i zabierając ubrania do łazienki poszedłem pod prysznic.
Ustawiłem odpowiednią temperaturę wody i rozebrałem się. Zamknąłem za sobą szklane drzwi i pozwoliłem aby woda spływała po moim nagi ciele. Wszystkie mięśnie się rozluźniły a ja poczułem się zrelaksowany. Dlaczego od razu nie pobiegłem szukać Billa? Ah, no bo ogarnęło mnie dziwne uczucie, że on wróci. Bliźniacza więź to to raczej nie była ale znam go. Kiedyś też tak uciekł i wrócił. Oparłem się czołem o kafelki przede mną i z szybkością żółwia zacząłem się myć gąbką. Usłyszałem trzask drzwi i zakręciłem wodę. Szybko owinąłem się ręcznikiem a drugim zawinąłem włosy. Wyprułem z łazienki wpadając wprost na Billa.
-Gdzieś ty był?! – wydarłem się na niego. Leżałem na nim dociskając go do podłogi. Podparłem się na rękach patrząc na niego wyczekująco. Był wystraszony zapewne moim zachowaniem, ale martwiłem się!
-T-tom! Ja przepraszam! Byłem pozwiedzać, a ty tak słodko spałeś, że nie chciałem cie budzić! – wyjąkał przestraszonym głosem. Nachyliłem się nad nim bardziej, sam nie wiem po co. Spojrzałem mu głęboko w oczy i pocałowałem go!
W czoło oczywiście.
-Nie strasz mnie więcej i zabieraj telefon. – wyszeptałem i wstałem z niego podając mu dłoń na której się wsparł i po chwili stał obok mnie.
Uśmiechnąłem się do niego co odwzajemnił delikatnie i ściągnął, kurtkę, której nie zauważyłem wcześniej. – Skoro już jesteś to przyda mi się.
-Tak? A do czego? – zapytał unosząc do góry brew. Usiadł na łóżku i rozmasowywał sobie nadgarstek.
-Boli cię? – zapytałem widząc, że ma zaczerwienione.
-Od bransoletek, trochę tylko.A no więc, po co ci ja?
-Bo ja… – zacząłem i przerwałem zawstydzony. O jezu jakie to głupie. Po co ja to zaczynałem?! Zawsze muszę coś palnąć!
-Bo..? – popędzał mnie Czarno włosy. No i co ja mam mu powiedzieć?
- No bo…bo napisałem piosenkę i w ogóle zapomnij o tym bo to głupie i nieważne!
No to klops. Głupi Tom! Nigdy się nie nauczysz, że trzeba trzymać język za zębami?! I co on sobie pomyśli? „Oh Tomi to takie słodkie co ci się stało, że napisałeś?” „Jesteś bardzo męski.” Tak na pewno! Już nigdy się nie odezwę, nigdy! Urwę sobie język! Odgryzę go! Tomusiowi się zachciało bawić w tekściarza! Ale doła miałem! Samo przyszło siedziałem i nagle…bum! Tekścior jak się patrzy!
-….Tom! Słuchasz ty mnie?!
Oh no! Jak on może mnie odrywać od myślenia? Głupi Bill…
- Nie. – zaprzeczyłem. I uśmiechnąłem się jak uroczy pięciolatek. On tylko przewrócił oczami i zaczął mówić
-Chodzi mi o to, że to fajnie! Dawaj ten tekst pacanie! Masz gitarę prawda? – dawno nie widziałem, tak szczęśliwego Billa. Cieszył się jak dzieciak z nowej zabawki. I to ja zrobiłem! Uśmiechnąłem Billa i nie ważne jak to głupio brzmi! To ja! Brawo!
Z szybkością świetlną poleciałem po gitarę i ten nieszczęsny tekst. Spale się w popiół jak on to przeczyta! Bądź co bądź, ale to on pisze teksty takie, że dupę urywa. Moim co najwyżej mogę sobie ją podetrzeć. Doskoczyłem do brata i usiadłem na łóżku, chwytając gitarę a jemu wcisnąłem kartki w rękę.
Obserwowałem jego twarz gdy w skupieniu studiował moją twórczość. Raz po raz marszczył czoło i ściągał brwi. Boje się, że mnie wyśmieje. Ale on zwilżył wargi językiem i pozbawił mnie logicznego myślenia. Przed oczami widziałem obraz jak tym językiem „opiekuje” się moim „przyjacielem” a potem podnosi się i całuje moje wargi. Gładzi moje podniebienie swoim kolczykiem w języku. W tym czasie jego dłonie wkradają się pod mój T-shirt i gładzą mój tors. Wtedy ja przejmuję akcję i rzucam go na plecy pozbawiając go ubrań. Całuję każdy odsłonięty fragment skóry zostawiając mokre ślady. Schodzę na podbrzusze, które również całuję kończąc na dużej sinej malince. Rozbieram się odrzucając wszystko za siebie. Z szafki nocnej wyciągam żel. Ponownie skradam pocałunek z jego pełnych warg i przenoszę usta na jego szyję, a on odchyla głowę i cicho mruczy drapiąc mnie po ramieniu. Smaruję żelem swoje palce i jego wejście. Wkładam w niego palce a on jęczy z rozkoszy. Drugą dłonią podpieram się obok jego głowy i mocno go całuję i równocześnie wchodzę w niego. Krzyczy głośno i jęczy gdy się w nim poruszam. Z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszam. Wbijam się ostatni raz i dochodzę w nim w tym samym czasie co on z moim imieniem na ustach i moja dłonią na jego członku.
Wooah! Otworzyłem szybko oczy i spojrzałem na Billa. Poprawiał coś w tekście. Z przerażeniem Spojrzałem na siebie.
-Ej, Bill idę do łazienki, zęby umyć. – Odmruknął coś machając na mnie ręka. Szybko uciekłem do łazienki. Zamykając się z moim problemem. Odkręciłem wodę by miał powód do myślenia, że myję te zęby. Ściągnąłem spodnie i cicho westchnąłem. Mam nadzieję, że woda mnie zagłuszy…
-Jeszcze raz.
-Tage geh´n vorbei, Ohne da zu sein, Alles war so gut, Alles ich und du Geh, Geh (…)
-Tom, jesteś geniuszem. – pogratulowałem sam sobie a Bill się zaśmiał. – Z czego się lejesz gnido?
-Z ciebie! Musiałem refren poprawić i gdyby nie ja to wiesz.
-Goń się! A skoro nigdzie nie wychodzimy to głodny jestem.
-Pizza? – zapytał a ja pokiwałem energicznie głową i zacząłem szukać numeru. – Bez papryki tylko!
A ten kościotrup znowu swoje! Wszystko by z tej pizzy pozdejmował i zjadł same ciasto. Swego czasu byłem świadom, że im bardziej płaska dupa tym głębiej wchodzi, no ale jak ja tak patrzę teraz na Billa to bym mu chyba żołądek ten no…potłukł? W każdym razie wiadomo o co chodzi.
A ja znowu o tym, ja go kocham i pragnę. Miałem skończyć z tym. Przyrzekłem sobie, że się jakoś z tym ogarnę, ale nie! Musiał oblizać wtedy te usta i w ogóle ta pizza teraz. Super, jedzenie kojarzy mi się z seksem, brawo.
-Bill! Gdzie jest mój portfel? – zawołałem w kierunku drzwi łazienki i usiadłem zrezygnowany na podłodze. Zaraz będzie facet z pizzą a tylko ja miałem kasę przy sobie. Zapłacę mu kamieniami.
-W mojej torebce!
Jak baba. Nie żebym miał coś do tego jak on wygląda! Uwielbiam go całego także wiecie. Ale po prostu, albo złamie paznokieć, albo mu tusz się skruszy czy coś.
Doczołgałem się do stołu i pochwyciłem tą czarną cekinową torebkę i wysyłałem jej zawartość. To co zobaczyłem sprawiło, że chyba ciśnienie mi się podniosło.
-Bill do cholery co to są za tabletki? !
Głową czarnego pojawiła się w wejściu do łazienki.
-Ups?