sobota, 15 listopada 2014

I

-Nie krzycz! – zapiszczałem ze strachu nie wiedząc co robić. – Zaraz coś wymyślę!
-Ja się wykrwawię!
Ah, no więc jesteście ciekawi o co chodzi? Bill zaciął się kartką, co niby jest normalne, ale wszędzie jest tyle krwi, że masakra.
Ciągle biega i krzyczy, że się wykrwawi a robi to tak głośno, że Gustav przyszedł i zapytał się co się dzieje i jak ma się wykrwawić.
Spojrzał na Billa takim wzrokiem, że od razu krzyknął „nie mam okresu!”
Ja tam nie wnikam… Okej, w każdym razie muszę jakoś opanować to krwawienie. Poszedłem do hotelowej łazienki i znalazłem plastry.
-Tooooom! – usłyszałem zza drzwi łazienki. Pokręciłem głową i wyszedłem kierując się do łóżka na, którym siedział. Swoją drogą to gdyby go tak popchnąć by się położył to mógłbym go pocałować i opanuj się Tom bo to twój brat. Potrząsnąłem głową chcąc odgonić te natrętne myśli i usiadłem obok niego. Nie płakał ale miał czerwone oczy. Wziąłem jego dłoń i podniosłem na wysokość oczu.
Matko jaka ona jest delikatna i ciepła w dotyku! Moje są strasznie zimne a opuszki szorstkie od gitary. Nigdy nie wiedziałem, dlaczego są one takie zimne.
Nie tylko one, zawsze miałem zimne dłonie, stopy i resztę ciała. Odkąd Bill zaczął znaczyć dla mnie coś więcej zacząłem przywiązywać większą uwagę do właśnie takich błahostek.
-No już dobrze. – chwyciłem plaster drugą dłonią i okleiłem jego palec. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w to miejsce.
-Tom? – zapytał lekko zdziwiony Bill. – Co ty robisz?
-Szybciej się zagoi. – mruknąłem i wstałem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i ciężko westchnąłem. – Wiesz, że za niespełna pół godziny musimy wyjść? – zapytałem odwracając się przodem do niego. Upadł z jękiem na poduszki a mi przez głowę przebiegły kosmate myśli.
-Wiem. Nie idę. Powiedz chłopakom, że źle się czuję a ja idę pod prysznic miłej zabawy. – powiedział na jednym wdechu i pobiegł do łazienki zamykając się tam.
Z głupim wyrazem twarzy stałem w miejscu chwilę i potrząsnąłem głową. No skoro tak to ja nie będę przepuszczał wolnego. Podszedłem do szafy i przebrałem się w ciemniejsze ubrania, tak na wszelki wypadek. Stanąłem przed lustrem, popsikałem szyję perfumami i poprawiłem czapkę na głowie. Rzucając, krótkie wychodzę opuściłem pokój idąc po Gustava i Georga. Mruczałem pod nosem bliżej nieznaną mi melodię i zapatrzony w swoje buty szedłem przed siebie z rękoma w kieszeniach. Nie było to zbyt dobrym pomysłem, ponieważ po chwili elegancko przywaliłem głową o czyiś tors. Po zapachu rozpoznałem Georga i w ułamku sekundy odskoczyłem naciągając czapkę na głowę.
-Stary się patrzy przed siebie. – powiedział Georg szeroko się uśmiechając. – Gdzie Bill?
Hagen zawsze zmieniał szybko tematy. Nigdy nie zostawał przy jednym dłużej niż 15 minut. No chyba, że akurat był temat jedzenia to wtedy mógłby paplać bez sensu godzinami. Georg jest dosyć dobrze umięśniony czego zawsze mu zazdrościłem. Gdyby postawić go przy Billu to by wyglądał jak ojciec z synem. Bo swoją drogą to ja Georga z dziećmi nie widzę, jak on tak dużo je to by się jeszcze rozpędził i zjadł również je! Chyba, że wujcio Tom by przybył na ratunek.
Nasz basista do mądrych nie należał, lecz do głupich również nie, był po między tym a tym. Nie raz potrafił odpowiadać komukolwiek tak inteligentnie, że musiałem zbierać szczękę z podłogi. Mimo wszystko jest to wspaniały przyjaciel, chociaż ostatnio oddaliliśmy się trochę, zawsze nim będzie.
Lubiłem spędzać czas z nim i Gustavem. Gustav był cichy tylko nie wtedy gdy był sam z nami. Śmiał się i dokuczał Billowi czy parodiował Georga sprzed koncertów.
Z uśmiechem na ustach podążałem przed siebie słuchając jak chłopacy się kłócą o to kto z nich wyrwie najwięcej panienek. Kiedyś też taki byłem. Wyrywałem wszystko co sztuczne i ma długie nogi. Ścigałem się z nimi kto więcej zaciągnie do łóżka. Jednak wszystko to zmieniło się od tego momentu gdy ujrzałem w Billu kogoś, kto mi je zastąpi wszystkie. Nie tylko w łóżku ale i w życiu codziennym. On zna mnie najlepiej, wie jak mi pomóc lub co mi jest. Rozumiemy się bez słów, a do tamtych lasek było by dobrze gdybyś im narysował o co w danym momencie ci chodzi.
Doszliśmy w końcu na miejsce. Uderzył we mnie mocny zapach papierosów i alkoholu. Wszędzie spoceni faceci obmacujący laski w krótkich paseczkach na tyłku, bo spódniczką tego nazwać nie szło. Głośna muzyka z głośników, sama prosiła do tańca, lecz moje nogi zamiast na parkiet zaciągnęły mnie do baru. Zamówiłem dla siebie i chłopaków po piwie i przeciskając się przez tłum w końcu dotarłem do stolika. Usta perkusisty i basisty wykrzywiły się w ogromnym uśmiechu na widok zimnych kufli z piwem.
-No to panowie, za dzisiejszą noc!
~*
4;30 nad ranem. Hotel w samym centrum Monachium.
Czarnowłosa postać szurając kapciami po panelach stanęła przed lustrem rozpuszczając włosy. Resztki makijażu wymieszane z dużymi perlistymi łzami, które toczą się po policzkach. Blada skóra sińce pod oczami ukryte pod toną makijażu wystające kości biodrowe i obojczyki. Drżące dłonie i nogi.
Dotknął dłonią powierzchni lustra i zamknął oczy. Nic nie zaczyna się bez powodu i tak samo kończy.
„Pierwszy krzyk, uśmiech i łzy. Dłoń szukająca drugiej by spleść palce. Ciepłe spojrzenie w oczy i delikatny wiatr rozrzucający włosy.”
Uderzył dłonią w lustro i wyciągnął z torby białe pudełeczko. Wysypał dwie pastylki łykając je bez popijania. Kopnął rozrzucone ubrania i podszedł od okna wdrapując się na parapet. Podkurczył nogi i oparł policzek o szybę. Spoglądał na miasto, na te wszystkie światła i samochody. Ludzie byli wolni i szczęśliwi. Chodzili wszędzie, robili co kochali i kochali kogoś. On tak nie mógł. Sława uwięziła go w czterech ścianach,kochał to robić ale nie za taką cenę. Kochał Toma i na tym chyba kończy się jego szczęście. Miał brata i dwóch przyjaciół a poza tym pustkę w sercu. Był sam i sam będzie, bo kto zakocha się w nim a nie w jego portfelu? Nie wiedział jednak, że ktoś taki już jest…
Nie mógł zasnąć. Tysiąc myśli siedziało mu w głowie. Każda z nich starała się być najważniejsza ale nie potrafiła. Uderzał głową w szybę i drapał paznokciami lewe przedramię. Szeptał pod nosem słowa modlitwy.
-…i broń mnie Panie od wszelkiego złego…- zaciął się w pewnym momencie i zeskoczył z okna. Z torebki wyciągnął dużą białą teczkę z napisem na środku „BILL KAULITZ – ANALIZA”. Skoro i tak nie ma za dużo czasu i cierpi to dobije się bardziej. Otworzył tą teczkę.
Cały dzień ta teczka mąciła mu w głowie. Bał się ją otworzyć, ze względu na zawartość. Ale teraz? Kiedy mu wszystko jedno, nie ma nic do stracenia. Tylko…
Oczy rozszerzyły się mu pewnie bardziej niż to możliwe. Sunął wzrokiem po kartce od lewej do prawej a łzy moczyły papier. Kilka słów wystarczyło bo zrobił mu się słabo.
„Złe.”
„Powtórka.”
„Pewność.”
„20% szans.”
Świat zatrzymał się dla niego. Na drżących nogach doszedł do łóżka i położył się na boku zwijając w kębek. Cały drżał i szybko oddychał. Potrzebował teraz tylko tego by komuś coś się stało. Ta teczka, ta kartka papieru i litery wyjaśniły mu co jest nie tak. Na początku tylko myślał, że włosy mu wypadają od lakieru i tapiru. Tak jasne.
Serce biło mu co raz szybciej gdy myślał o tym, że w końcu będzie musiał wszystko ujawnić. Zwłaszcza obawiał się reakcji Toma. No bo co mu powie? „Cześć Tom. Umieram.”
Płakał i chciał krzyczeć. Potrzebował teraz by ktoś się do niego przytulił i pogłaskał po głowie. Chciał teraz trochę ciepła i miłości.
*~
-A widziałeś jej cycki?! Ta to dopiero była… Ale ja mam Billa.
-Bill by cię zabił, fakt.
-A wy wiecie co?
-Nie.
-Jesteśmy pijani.
-Nie prawda! My po prostu byliśmy na kulturalnym posiedzeniu zespołu.
Szedł między Georgiem i Gustavem trzymając ich za ręce. Wymachiwał nimi wesoło w górę i uśmiechał się szeroko.
-Kocham was!
-My Cię też Mysiu!
Ludzie wracający akurat z pracy patrzyli rozbawionym wzrokiem na nich. Nikt się nie przejmował tym, że mogą ich zdjęcia znaleźć się jutro w gazecie. Umówili się bez wiedzy menagera i żyjąc w przekonaniu, że zrobili dobrze podskakując wracali do hotel. Tom nie wiedział o tym co właśnie przechodzi jego bliźniak. Nie wyczuł żadnej zmiany.
Podziwiając nocne niebo i gwiazdy, stawiał krzywo nogi starając się przejść z chłopakami na drugą stronę ulicy. Gdy im się już udało pokonać krawężnik pozostał problem obsłużenia hotelowej windy.
-To wduszę ten zielony! Łiiii! Jedziemy! – krzyczał Gustav szarpiąc dredowłosym za ramiona. Winda zatrzymała się o dziwo na prawidłowym piętrze. Każdy trzymając się ściany starał się dojść do swojego pokoju. Duże białe drzwi z tabliczką „212″ były pokojem bliźniaków. Tom zatrzymał się i oparł czołem o drewno. Zaraz jednak odskoczył i lekko wytrzeźwiał, słysząc szloch, który na pewno należał do jego młodszego brata. Gorączkowo zaczął przeszukiwać spodnie w celu znalezienia kluczy. Przymykając jedno oko starał się trafić w dziurkę od klucza.
Tupnął nogą i zamknął oczy myśląc, że trafi jednakże zanim to zrobił drzwi otworzyły się i stanął w progu Bill.
Gitarzysta natychmiast wszedł do pokoju ciągnąc za sobą czarnego. Usiadł na łóżku biorąc go na kolana. Chwycił jego twarz w dłonie i otarł łzy. Blada skóra jednak nadal ciepła, sińce pod oczami i zakrwawione gałki. W pokoju panował półmrok przez lampkę stojącą na szafce nocnej. Doskonale widział stan Billa przynajmniej ten zewnętrzny.
-Braciszku co się stało…?

3 komentarze:

  1. Trochę zdziwiły mnie te dwie różne narracje, a czytając kwestię Toma myślałam, że to będzie dość lekkie opowiadanie, ale myliłam się. Wcale takie nie jest. A co z Billem? Ma białaczkę, jakiegoś innego raka, czy dokładnie co? Bo albo taka głupia jestem, albo nie doczytałam, albo nie wiem XD No… I miałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam, co… ;c No. Podobało mi się w każdym razie i czekam na kolejną część. A odcinki mogłyby pojawiać się przynajmniej raz w tygodniu. ;)
    Weny.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  2. troche sie w tym gubie na razie, ale mam nadzieje, ze po przeczytaniu kolejnej czesci troche mi sie to wszystko rozjasni. jestem bardzo ciekawa co tam wymyslilas, bo na razie widze same sprzecznosci, ktore jednak sa ciekawe:) znalazlam kilka powtorzen, ktore mnie delikatnie gryzly, ale oprocz tego czytalo mi sie wszystko w miare lekko. jako, iż Linczis kocha twincesty, z niecierpliwoscia czeka na kolejna czesc!:D duzo weny zycze :)

    [lieb-mich-immer]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, proszę nie mów mi, że jest chory na raka! To by było najgorsze co może się stać, chociaż z drugiej strony może to być porywająca opowieść. Nie spotkałam się do tej pory z takim pomysłem na fanfiction, ale jestem niezmiernie ciekawa co dalej. Na pytanie co ile chcemy aby były publikowane kolejne odcinki znam już odpowiedź- chciałabym by były codziennie (zresztą chyba jak każdy), ale jak wiadomo trzeba mieć czas na napisanie czegoś naprawdę dobrego a zdarza się tez czasem, że brak weny doskwiera więc myśle, że raz w tygodniu wystarczy ;) Będę tu zaglądać codziennie :3

    OdpowiedzUsuń