sobota, 15 listopada 2014

II

UWAGA MOGĄ BYĆ BŁĘDY!
*~
Nie ważne jak bardzo chcemy wygrać ze złem. Nieważne kim jesteśmy i jak żyjemy. Jesteśmy ludźmi. Żadne 
słowa i czyny nikogo nie naprawią. Każdy bowiem jest zepsuty do szpiku kości. Wydaje nam się, że wszyscy mają dobre intencje, lecz tak naprawdę głęboko w nas jest zepsuta dusza, która nie pozostawi żadnych złudzeń. Każdego dnia tak czy inaczej, zadaję sobie jedno pytanie; „do czego to zmierza?” Gubię się w życiu. Gdybym tylko wiedział kim jestem, wszystko by było jaśniejsze, bo w obecnym momencie nie uważam się za brata czy nawet kochanka. Jestem Tom, to na pewno. Jestem rozdarty, bo chodzi o to, że nie znam swoich zamiarów do końca i to mnie przeraża. Boję się, że skrzywdzę…każdego.
Mama zawsze mówiła, że to my decydujemy o sobie.
Gówno prawda.
To ludzie dookoła nas, sprawiają, że stajemy się inni niż byśmy chcieli.
Siedziałem z Billem, który drżał na moich kolanach. Tuliłem go i głaskałem po włosach. Stopami odpychałem się od podłogi bujając się z nim do przodu i w tył. Już nie płakał, ale też się nie odzywał do mnie. Słychać było tylko jego ciężki oddech. Zaciskał dłonie na mojej koszulce, że gdybym jej nie miał to zapewne miałbym rany od jego paznokci. Na sto procent coś się stało, jestem tego pewny! Ostatni raz tak płakał, gdy zdechł nasz kot, więc to niemożliwe by któryś z naszych psów zdechł. W sensie, że one leżą teraz pod szafą i gryzą piłkę.
-Bill…? – zapytałem chwytając go za ramiona i odsuwając lekko od siebie. Nawet na mnie nie spojrzał, wpatrywał się w podłogę jakby było tam coś co odpowie za niego. Ostatnio nasze relacje się popsuły. Mało spędzamy czasu poza pracą. Kiedyś chodziliśmy na spacery, imprezy czy po prostu siedzieliśmy w ciszy. Wtedy to nawet cisza wydawała się być głośna. Na większości wywiadów, zawsze opowiadaliśmy o swojej bliźniaczej więzi… I widzicie? Nie wyczułem, wcześniej, że coś się stało.
„Ich hore wenn du leise schreist
Spure jeden Atemzug von dir .”
Westchnąłem i wstałem usadzając go na łóżku, a sam poszedłem do łazienki pod prysznic. Skoro nie chce mówić teraz, powie kiedy indziej. Chyba. W każdym razie, muszę mu dać czas. Czas ponoć leczy rany, a kiedy jemu się wszystko zagoi na duszyczce to wtedy będzie mógł mi powiedzieć. Rozebrałem się i odkręciłem zimną wodę wchodząc do środka kabiny. Oparłem się plecami o kafelki i zamknąłem oczy. Zmęczenie dało o sobie znać i to bardzo mocno. Już nawet nie czułem, że coś piłem. Właściwie to cały czas myślałem o swoich uczuciach względem Billa. To nie daje mi spokoju! Gdy siedziałem tak z Billem, coś zakuło mnie w okolicach serca i nagle zapomniałem, że kocham go inaczej niż brata. Natomiast teraz, wróciło wszystko do normy, czyli inaczej to ujmując – znów go kocham. Kocham, i śnię o jego dotyku i pocałunkach każdej nocy. I muszę coś zrobić bo do cholery, oszaleję!
I nawet już mam plan…
Minęły dwa cholernie długie i nudne dni. Bill zamknął się w sobie i z nikim prawie nie rozmawia. Bo trudno rozmową nazwać gdy ktoś do kogoś mówi a druga osoba tylko kiwa głową. Jost jest załamany i z powodu stanu Billa musiał odwołać wywiady i koncerty. Ja jako jego brat jestem obsypywany pytaniami, o to, co się stało, że Bill się tak zmienił. Ale skąd ja mam wiedzieć?! Nawet ze mną nie rozmawia! Gustav i Georg martwią się o Czarnego, i to mnie boli. Boli bo oni chcieli by być bliżej niego i go rozgryźć. A tak nie może być, Bill jest moim bratem! Pomijając, to co do niego czuje to łączą nas więzy krwi i nikt mi go nie zabierze! Nigdy…
Wynegocjowałem z Davidem miesiąc wolnego, chcę by Bill się otworzył i wyrzucił z siebie co się dzieje! Tak swoją drogą to on wygląda jak siedem nieszczęść. Strasznie schudł, przede wszystkim, sama skóra i kosteczki. Wezmę się za niego. Chciałbym go zabrać gdzieś gdzie się uspokoi, w końcu teraz cały czas jest zdenerwowany, rozgląda się na boki jakby ktoś mu miał coś zrobić.
„Du bist mein Sonnensystem
Nur du kannst meine Sonne drehen.”
-Dalej Billy! Bo nam samolot ucieknie! -wołałem brata ciągnąc swoją walizkę do bramek. Zabieram nas w góry. Myślę, że to będzie dobry pomysł, zwłaszcza, że górskie powietrze jest naprawdę wspaniałe! Nie sądzę by był tam jakiś specjalny gwar więc Bill będzie czuł się bezpiecznie. Obejrzałem się za siebie szukając Billa. Szedł w moją stronę patrząc tępo przed siebie. Był taki nieobecny…
Przyśpieszył i zrównał krok ze mną. Spojrzał na mnie i delikatnie podniósł kąciki ust w górę. Jakiś sukces, przynajmniej. Puściłem mu oczko, i chwytając go za rękę pobiegliśmy w stronę samolotu.
Po całej odprawie, usiadłem przy oknie, a Bill, który boi się latać usiadł zaraz obok wklejając się we mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując jego ciepło i bliskość. Było tak dobrze…
-Tom? – usłyszałem cichy głosik obok siebie. Spojrzałem na czarnego. – B-bo…bo my jesteśmy braćmi nie?
No to mnie wmurowało w siedzenie. Do czego on dąży?! O mamo wdech i wydech…
Odchrząknąłem – No, tak. Czemu pytasz? – Gorąco mi mimo, że na dworze jest strasznie zimno.
-Tak tylko. Czasami mam wrażenie, że nie. Nie zrozum tego źle, po prostu… – wzruszył ramionami i przekręcił się na bok. Patrzyłem na niego cały czas, ocknąłem się dopiero gdy kopnął mnie przez przypadek przez sen.
A co jeśli nie jesteśmy braćmi? Może się pomylili w szpitalu, albo nas adoptowali! No to by było coś, ale niestety wyglądamy podobnie, także marne szanse. Ale wtedy mógłbym podrywać Billa niczego się nie obawiając.
„Ich will nur dasein und vertraun.
Das wir die eignen Wege finden,
an unsrem eignen Leben baun.”
~*
Czuł jak wszystkie części ciała mu drętwieją, mimo to nie zmienił pozycji w jakiej leżał. Dobrze wiedział, że gdyby się odwrócił Tom zorientował by się, że nie śpi. Zrobiło mu się głupio gdy zapytał o to czy są braćmi. Sam nie wiedział co go do tego pytania podkusiło. Czuł silną potrzebę by te słowa opuściły jego usta. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że oni są i będą braćmi. Cieszył się z tego, że ma takiego brata jak Tom i nie widział innej opcji. Darzył go miłością czysto braterską. Od małego był uczony dobrych manier, szacunku do innych a przede wszystkim do swojego brata. Simone dbała aby zawsze, byli zadbani i niczego im nie brakowało.  Nawet gdy rozwiodła się z ich ojcem starała się być i ojcem i matką.
Nie miał pojęcia ile udawał, że spał. Zaraz zapewne będą lądować więc musi udawać, że się budzi. Cały lot rozmyślał o swoim życiu. To co przeżywał w środku było potworne. Zostało mu niewiele czasu, lecz nie chciał brać z niego wszystkiego na raz pod sam koniec. Myślał, że spełni swoje marzenia do końca, a tym czasem na własne życzenie się wyniszcza. Odczuwał pustkę w sercu, gdy myślał, że bedzie musiał zostawić zespół, rodzinę i przyjaciół. Własne ego zaćmiło mu umysł a teraz płaci cenę wyższą niż się spodziewał.
-Wyspałeś się? – usłyszał z siedzenia obok. Powoli odwrócił się do brata i uśmiechnął delikatnie.
- Tak. Ile jeszcze? – bardziej poruszał ustami niż szeptał czy też mówił.
-Nie wiem, z pół godziny. – odparł dredowłosy i położył dłoń na jego policzku gładządz go. Taki drobny gest sprawił mu tyle przyjemności, aż zamknął oczy.
-Aha.
~*
Pozwoliłem sobie na odrobinę za dużo głaszcząc go po twarzy. Jednak stwierdziłem, że to na tyle. Bill wyglądał tak niewinnie gdy się przebudził, że musiałem go dotknąć. Naprawdę gubiłem się, raz czułem się jak jego brat a raz jak jego chłopak, którym nigdy nie będę. Chciałbym dać mu to czego nie dała mu żadna jego dziewczyna. Chciałbym go kochać, całować i oddawać mu całego siebie.
Jestem nieszczęśliwie zakochany. Teraz doskonale wiem ja się czują osoby, które są same ale jednak czują się zakochani.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu zadzwoniłem po taksówkę i zabrałem brata do hotelu. Bill tak jak zaczął krótką rozmowę w samolocie, tak szybko ją skończył. Teraz z szeroko otwartymi oczyma podziwiał wystrój wnętrza i widoki widoczne zza okien recepcji. Uśmiechnąłem się uroczo do recepcjonistki i oparłem bokiem o ladę. Odbierając klucze od pokoju spostrzegłem kątem oka, że Czarny siedzi, a nawet prawie śpi na fotelu. Szybko podziękowałem Rudowłosej kobiecie i poszedłem do brata.
-E, Bill. Śpisz czy co ty robisz? – zapytałem trącając jego łydkę swoim butem.
- Prawie. Wiesz zmiana klimatu i takie tam. Możemy już iść do pokoju?
-Jasne.
Po wejściu do pokoju, każdy zajął się sobą. Bill poszedł pod prysznic a ja zapalić na balkon. Wyszedłem w samych spodniach jednak zimno mi nie przeszkadzało. Odczułem zmęczenie i zapragnąłem teraz znaleźć się w łóżku. Dobrze by było gdyby Bill znalazł się tam ze mną, niekoniecznie, żeby spać. Niestety są dwa łóżka a tak miałbym przynajmniej pretekst żeby spać z nim.
-Tom, chodź do środka. – usłyszałem z wnętrza pokoju niespokojny głos Billa. Natychmiast zgasiłem papierosa o barierkę i wszedłem do środka zamykając szklane drzwi i zasłaniając zasłony.
Bill siedział na swoim łóżku przykryty po sam czubek głowy.
-Śpij ze mną, proszę.
Czy ktoś powiedział, że marzenia się nie spełniają? W tym momencie miałem ochotę zabić tego kogoś. Najszybciej jak umiałem pogasiłem światła nawet nie patrząc na to by się wykąpać. Wskoczyłem bez zawahania do łóżka, które należało do obiektu moich marzeń i ułożyłem się wygodnie. Para drugich brązowych oczu wpatrywała się we mnie i powoli chowała pod powiekami. Bill wyszeptał ciche „dobranoc” oraz „dziękuję ” a potem wtulił się w moje ramię i zasnął. Czułem takie motylki z powodu tego drobnego gestu jakim było przytulnie się do mojego ramienia. Powoli się uspokajałem i starałem zasnąć.

5 komentarzy:

  1. Ojej! Jak słodko :3 Tylko nadal mnie martwi to co było w tej kopercie. Na pewno jakaś choroba, ale jaka? Ile czasu mu zostało? Może jednak będzie miedzy nimi coś więcej niż tylko braterska miłość? Ja czytam! Możesz se mnie gdzież zapisać bo na 100% będę odwiedzać twego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No super super :D ja bede czytała na 100%. :) podoba mi się samo opowiadanie jak i styl pisania, więc życzę dużo weny i czytelników. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też z pewnością będę czytać twoje opowiadanie. Niestety dzisiaj mój komentarz będzie krótki, bo wczoraj czytałam odcinek i nie pamiętam, co chciałam napisać. Jednak zostawię komentarz, bo wiem, jakie to dla autora jest ważne… Następnym razem postaram się poprawić.
    Weny życzę.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bardzo uwielbiam twój styl pisania!
    Ten Twc zapowiada się ciekawie <3
    Będę czekać na następne. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że osobiście nie przepadam za twincestami, jakoś dziwnie mi się ogółem czyta, ale twój ma coś w sobie, że pomimo tego, że ciężko jest mi sobie to wszystko wyobrazić, to właśnie "to coś" nie pozwala mi przejść obojętnie od tej historii i każe czytać dalej i dalej :)

    OdpowiedzUsuń